Odnalezienie tej ulicy nie było tak proste jak myślałem. W każdym Module są tysiące z nich i szybkie wyszukiwanie nie wskazało żadnej powtarzającej się nazwy. Już niedługo dotrę do sektora 5 i ciągle nie wiem gdzie mam iść. Na pewno musi być jakiś sposób na odgadnięcie tej cholernej nazwy? Na stacji, mimo później godziny było sporo ludzi. Tak to już jest w Logistycznym. Okno na świat. Stąd można wszędzie dotrzeć. Uciec z tego przeklętego miejsca. Tylko dokąd? Na tej całej cholernej planecie wszystko jest takie same. Wszędzie, w każdym miejscu, jest tak samo. Tacy jak ja nie mają żadnych szans na lepsze życie. Wszystko podporządkowane politykom. To oni za wszystko odpowiadają. „Służba narodowi”, taaa jasne. Gdyby tylko choć jedną rzecz zrobili dla ludzi, to wszyscy byliby im do końca życia wdzięczni. A tak wszystko ustalają pod siebie. Wszystko co robią, ma zapewnić im długie i dostatnie życie nie zważając na nic. I niby ten cholerny Kapitan miał stać na straży praworządności. Miał pilnować… . Kapitan! Szybko sięgnąłem do spisu ulic. Jest! W sektorze 5 ulica Kapitana, a w sektorze 1 ulica Hope’a. Hope był naszym pierwszym Kapitanem.
Niewiele czasu zajęło mi dotarcie na ulicę, która okazała się być główną w sektrorze, na dodatek strasznie długą i z dużą ilością śmietników. Przeszukanie tych wszystkich miejsc zajmie mi parę godzin. Znowu siadłem z niedowierzaniem. W sumie to nie wiem czemu spodziewałem się czegoś łatwego. Skoro to test, to powinien być trudny. Zawody też nigdy nie były łatwe. Eee, w sumie to większość z nich była. Jeżeli byłem dobrze przygotowany to wygrywanie nie sprawiało trudności. Jeżeli przegrywałem to dlatego, że byłem źle przygotowany. I tyle. Ok, teraz zamiast rozpamiętywać przeszłość muszę się skupić na tym jak znaleźć ten jeden kosz. Na pewno musi być jakaś podpowiedź. Wstałem i ruszyłem wzdłuż ulicy. Może znowu podświadomość da mi jakąś podpowiedź. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mi pomoże. Tylko, że w głębi siebie byłem przekonany, że jest niemożliwością znaleźć cokolwiek. Była to główna ulica handlowa, na której znajdowało się co najmniej kilkaset sklepów i sklepików. Każdy z nich miał co najmniej trzy śmietniki. Po pół godzinie spacerowania usiadłem i całkowicie opadłem z sił. Cała adrenalina ze mnie zeszła i wiedziałem, że przez najbliższy czas się nie ruszę. Brak mi energii. Umysł mimowolnie wrócił do tego co wydarzyło się wcześniej. Wielkie oczekiwanie, bójka i gorączkowe szukanie. To wszystko co mnie do tej pory napędzało, pozbawiło mnie także sił. Muszę zrezygnować. Nie będę szukał w tych wszystkich śmietnikach. Po prostu muszę przyznać, że to nie dla mnie. Siedziałem tak jeszcze około godziny. Coraz mniej ludzi mnie mijało, coraz mniej mi się przyglądało. W końcu postanowiłem ruszyć do domu. Podniosłem się i spojrzałem na witrynę przy której siedziałem „Wszystko czego potrzebujesz” – sklep wielobranżowy. Obok napisu wielka strzałka, która najprawdopodobniej wskazywała na drzwi, jednak z mojej perspektywy na kosz na śmieci. Nie, to niemożliwe. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. I to tych słabych. Mimo wszystko ruszyłem do kosza i z mocniej bijącym sercem sprawdziłem czy nie leży pod nim klucz. Leżał.