Dziennik kepleriański – wpis 21

Odnalezienie tej ulicy nie było tak proste jak myślałem. W każdym Module są tysiące z nich i szybkie wyszukiwanie nie wskazało żadnej powtarzającej się nazwy. Już niedługo dotrę do sektora 5 i ciągle nie wiem gdzie mam iść. Na pewno musi być jakiś sposób na odgadnięcie tej cholernej nazwy? Na stacji, mimo później godziny było sporo ludzi. Tak to już jest w Logistycznym. Okno na świat. Stąd można wszędzie dotrzeć. Uciec z tego przeklętego miejsca. Tylko dokąd? Na tej całej cholernej planecie wszystko jest takie same. Wszędzie, w każdym miejscu, jest tak samo. Tacy jak ja nie mają żadnych szans na lepsze życie. Wszystko podporządkowane politykom. To oni za wszystko odpowiadają. „Służba narodowi”, taaa jasne. Gdyby tylko choć jedną rzecz zrobili dla ludzi, to wszyscy byliby im do końca życia wdzięczni. A tak wszystko ustalają pod siebie. Wszystko co robią, ma zapewnić im długie i dostatnie życie nie zważając na nic. I niby ten cholerny Kapitan miał stać na straży praworządności. Miał pilnować… . Kapitan! Szybko sięgnąłem do spisu ulic. Jest! W sektorze 5 ulica Kapitana, a w sektorze 1 ulica Hope’a. Hope był naszym pierwszym Kapitanem.

Niewiele czasu zajęło mi dotarcie na ulicę, która okazała się być główną w sektrorze, na dodatek strasznie długą i z dużą ilością śmietników. Przeszukanie tych wszystkich miejsc zajmie mi parę godzin. Znowu siadłem z niedowierzaniem. W sumie to nie wiem czemu spodziewałem się czegoś łatwego. Skoro to test, to powinien być trudny. Zawody też nigdy nie były łatwe. Eee, w sumie to większość z nich była. Jeżeli byłem dobrze przygotowany to wygrywanie nie sprawiało trudności. Jeżeli przegrywałem to dlatego, że byłem źle przygotowany. I tyle. Ok, teraz zamiast rozpamiętywać przeszłość muszę się skupić na tym jak znaleźć ten jeden kosz. Na pewno musi być jakaś podpowiedź. Wstałem i ruszyłem wzdłuż ulicy. Może znowu podświadomość da mi jakąś podpowiedź. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mi pomoże. Tylko, że w głębi siebie byłem przekonany, że jest niemożliwością znaleźć cokolwiek. Była to główna ulica handlowa, na której znajdowało się co najmniej kilkaset sklepów i sklepików. Każdy z nich miał co najmniej trzy śmietniki. Po pół godzinie spacerowania usiadłem i całkowicie opadłem z sił. Cała adrenalina ze mnie zeszła i wiedziałem, że przez najbliższy czas się nie ruszę. Brak mi energii. Umysł mimowolnie wrócił do tego co wydarzyło się wcześniej. Wielkie oczekiwanie, bójka i gorączkowe szukanie. To wszystko co mnie do tej pory napędzało, pozbawiło mnie także sił. Muszę zrezygnować. Nie będę szukał w tych wszystkich śmietnikach. Po prostu muszę przyznać, że to nie dla mnie. Siedziałem tak jeszcze około godziny. Coraz mniej ludzi mnie mijało, coraz mniej mi się przyglądało. W końcu postanowiłem ruszyć do domu. Podniosłem się i spojrzałem na witrynę przy której siedziałem „Wszystko czego potrzebujesz” – sklep wielobranżowy. Obok napisu wielka strzałka, która najprawdopodobniej wskazywała na drzwi, jednak z mojej perspektywy na kosz na śmieci. Nie, to niemożliwe. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. I to tych słabych. Mimo wszystko ruszyłem do kosza i z mocniej bijącym sercem sprawdziłem czy nie leży pod nim klucz. Leżał.

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 13

Beznadziejność sytuacji, w której obecnie się znalazłem mnie przytłacza. Nie jestem w stanie nic zrobić. Tak jakby wszystko to, co dzieje się w moim życiu nie zależało ode mnie. Bo jak mam zaakceptować fakt, że podczas zawodów po prostu odpłynąłem.

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 12

Darmowe posiłki. Okazało się, że jest to dość górnolotna nazwa tego co się dostaje. Proteinowa papka, a do popicia izotonik. Uzupełnienie tylko najbardziej potrzebnych składników odżywczych. Już wiem, czemu tak niewielu keplerian korzysta z pomocy państwa. Ale z drugiej strony

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 11

Szukanie pracy, po tym jak się całe życie tylko biegało nie jest łatwe. Może powinienem wrócić do nauki, skończyć jakąś szkołę i mieć lepszy start. Tylko, że szkoła też kosztuje, a ja raczej nie dostanę stypendium naukowego, bo jedyne co

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 10

Co teraz? Leżę w swoim domu, mieszkaniu, kajucie. Nazwa jest nieistotna. Ważne, że jest moje. Jedną z nielicznych zalet Keplera jest to, że każdy z nas, po ukończeniu szkoły i zdecydowaniu się na karierę zawodową otrzymuje mieszkanie. Nic specjalnego ale

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!