Food Heaven to najlepsza restauracja w Galactopolis 5, w którym obecnie żyję. Jest to dobry moment aby napisać co nieco o jedzeniu, tylko musicie wiedzieć, że w tej dziedzinie nie jestem ekspertem, ponieważ całe swoje życie żywię się syntetycznym jedzeniem, a tego prawdziwego nigdy nie próbowałem. Na Kepler nie jesteśmy w stanie sami, prywatnie produkować żywności, a to co jemy jest produkowane w rządowych placówkach. Oczywiście piszę tutaj o żywności przeznaczonej dla większości czyli syntetycznej, która podobno w naszej sytuacji jest zdrowsza i wartościowsza w spożyciu. Trochę trudno w to wierzyć ale skoro i tak nie mamy na to wpływu, a jeść musimy, nikt nie przywiązuje już większej uwagi do tych bzdur.
Jeżeli chodzi o żywność organiczną to, są specjalne strefy ogrodowe, w których produkowana jest żywność w tradycyjny sposób. Jednak podobno jest to tylko w celach badawczych i nikt z nas nie może jej jeść. Trochę trudno uwierzyć aby to co się wyprodukuje ktoś po prostu wyrzucał. Teoretycznie w naszej konstytucji jest napisane, że każdy z obywateli jest równy i ma jednakowy dostęp do wszelkich wytworzonych na Keplerze dóbr. I podobno właśnie po to wybieramy naszych przedstawicieli do rządu aby zadbali o to aby tak się stało. Tylko, jeżeli chodzi o żywność, każdy z nowych rządów mówi to samo. Żywność produkowana w celach badawczych nie nadaje się do spożycia. Każdy z nas wie, że to kłamstwo i , że w restauracjach takich jak Food Heaven można taką żywność kupić.
W przeszłości, ludzie znający jeszcze prawdziwy smak żywności z Ziemi, często złościli się na to, że jedzą w kółko syntetyczne jedzenie. Aby ich uspokoić ktoś wpadł na genialny pomysł i stworzono różnego rodzaju żywność syntetyczną. I nie myślcie sobie, że stała się coraz lepsza. Świadomie zaczęto obniżać jakość syntetycznej żywności aby ludzie „mieli wybór’ i mogli kupić sobie coś lepszego. Oczywiście ludzie poznali się na tym i zaczęli protestować. Jednak szybko wytłumaczono, że pogorszenie żywności jest spowodowane brakiem zasobów i będzie dotyczyć tylko niewielkiej grupy ludzi i w ograniczonym czasie. Początkowo gorsze syntetyki rzadko dawano tylko w publicznych stołówkach. Jednak dość szybko zaczęły trafiać do coraz to większej populacji, zaczynając oczywiście od tych biedniejszych. Kolejnym pomysłem, aby nie doszło do zamieszek, były wydawane zgody na otwieranie „prywatnych” restauracji, w których można było kupić lepszą ale nadal syntetyczną żywność. W niedługim czasie każdy przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy i po prostu aby jeść coś lepszego musiał znaleźć sobie lepszą pracę i po prostu płacić więcej za lepszą żywność, która jeszcze niedawno była za darmo.
Trochę inaczej wyglądała sprawa z rodzinami, które miały dzieci. Na każde dziecko przypadały racje żywnościowe z lepszymi „syntetykami”. Część z nich zjadaliśmy, a częścią handlowaliśmy na nielegalnych bazarach żywnościowych, które początkowo rząd likwidował pod pretekstem utrzymywania standardów żywieniowych. Szybko jednak zorientowano się, że umożliwienie ludziom nielegalnego handlu spowodowało, że już nikt nie interesował się organiczną żywnością podawaną w takich miejscach jak Food Heaven. Osiągnięto w końcu to, o czym każdy marzył. Możliwość kupienia sobie czegoś lepszego.
Ale to jest historia, coś co ukształtowało świat, w którym żyję. Coś czego nie mogę zmienić i dlatego z przyjemnością skorzystam z możliwości najedzenie się w Food Heaven. Jeszcze tylko kilka godzin dzieli mnie przed możliwością zjedzenia czegoś naturalnego. Może w końcu los się do mnie uśmiechnie i odmieni się to moje parszywe życie.
– Witam. Cieszę się, że znalazłeś chwilę czasu aby ze mną porozmawiać – zaczął z wielkim uśmiechem agent, który czekał na mnie przed restauracją. W sumie to dobrze, że spotkałem go przed wejściem, bo się trochę obawiałem czy mnie wpuszczą do środka. Na pewno nie wyglądałem jak typowa osoba, która jada w takich miejscach
– Niestety nie udało mi się zarezerwować stolika, a teraz jest już za późno aby to zrobić. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza i pogadamy tutaj na zewnątrz
– Oczywiście, że nie. Nie ma sprawy – skłamałem i czułem jak we mnie coś pękło. Miałem nadzieję na pyszny posiłek i teraz jak go nie dostałem omal się nie rozpłakałem. Aby ukryć wyraz mojej twarzy uklęknąłem i udawałem, że wiążę buty
– Tutaj niedaleko jest pyszny food truck i tam coś sobie chwycimy, usiądziemy i pogadamy. Ok?
– Ok – odpowiedziałem i ruszyliśmy przed siebie.
Kątem oka spoglądnąłem jeszcze na Food Haven i przyrzekłem sobie w duchu, że kiedyś uda mi się tam zjeść. Tym razem nie będę polegał już na nikim, tylko na sobie. Szliśmy chyba najpiękniejszą częścią Galactopolis. Była tutaj niesamowita przestrzeń. Prawie całe Galactopolis było „ciemne” i „ciasne”. Regułą były niskie sklepienia kopuł i wiele korytarzy prowadzących do niewielkich pomieszczeń zbiorczych. Ale nie tutaj. Tutaj wszystko było wielkie i przestrzenne. Tak naprawdę nie było widać końca tej kopuły. A sufit był tak wysoki, że nie było go nawet widać. Wszędzie dookoła były posadzone naturalne drzewa, które były taką rzadkością w mieście. Niesamowity widok spowodował, że szybko zapomniałem o nieudanej kolacji.
– Prawda, że jest tutaj pięknie? – zapytał Carl, po czym chwycił mnie za ramię, a drugą ręką wskazał w odległy koniec kopuły
– Tak naprawdę mało kto o tym wiem ale na krańcach kopuły rozmieszczone są specjalne projektory, które sprawiają, że to pomieszczenie wygląda na większe niż jest w rzeczywistości. To wrażenie przestrzeni nie jest spowodowane wymiarami tego pomieszczenia, a jest jedynie iluzją
– Naprawdę? – z niedowierzaniem przyglądałem się w miejsce, które mi wskazywał ale niczego nie mogłem dostrzec – Skoro tak jest, to czemu nie robią tak z każdym pomieszczeniem w Galactoplis? Czemu wszystko inne jest ciasne i małe?
– Bo ten luksus nie może być dla każdego. Jeżeli wszyscy mieliby to samo, to nie byłoby tych lepszych i gorszych. Ludzie nie staraliby się tak bardzo, bo nie mieliby po co. A tak, rząd dał każdemu cel. Lepsze mieszkanie, lepsza okolica, lepsze jedzenie. To wszystko napędza nas wszystkich do tego aby stawać się coraz lepszym. Nie wiem czy wiesz ale te wszystkie lepsze dzielnice, które ciągle powstają, tak naprawdę nie są nowe. Są po prostu „przearanżowane”. Wystarczy tylko kilka sztuczek wizualnych i już kajuty kosztują dwa razy tyle. Nawet nie trzeba burzyć starych mieskań, wystarczy tylko połączyć je, tworząc nieco większe. W ten sposób ilość miejsc do zamieszkania zmniejsza się o jedną trzecią, a cena tych nico większych kajut rośnie pięciokrotnie. Można do tego dołożyć parę naturalnych drzew, które i tak powinny być umieszczone i kolejny skok cenowy. Tutaj na Kepler niewiele tworzy się nowego. Raczej jednym się zabiera i daję się tym, którzy są w stanie zapłacić więcej. A jak już trzeba budować coś nowego, to jest to małe i ciasne aby pomieścić jak najwięcej ludzi.
– Po co mi to wszystko mówisz? I tak nikt z nas nie jest w stanie tego zmienić. – odpowiedziałem nieco sfrustrowany, bo na co dzień staram się nie myśleć o tych nieprzyjemnych rzeczach
– I tu się mylisz. Bo ja mogę ci pomóc w tym abyś w końcu trafił tu gdzie teraz jesteśmy, tu gdzie chciałbyś być i uwolnił się od tego gdzie zostałeś na siłę wrzucony.