Beznadziejność sytuacji, w której obecnie się znalazłem mnie przytłacza. Nie jestem w stanie nic zrobić. Tak jakby wszystko to, co dzieje się w moim życiu nie zależało ode mnie. Bo jak mam zaakceptować fakt, że podczas zawodów po prostu odpłynąłem. Do tej pory nie miałem żadnych takich akcji, a w najważniejszym momencie mojego życia zdarza się właśnie coś takiego. I teraz wcale nie jest lepiej. Siedzę w publicznej stołówce i jem jakąś proteinową papkę, tylko po to aby przeżyć. Nie mogę znaleźć żadnej pracy, bo ta jest zarezerwowana dla Probówek. W końcu urodzili się po to aby zająć dane miejsce pracy. A ja to co? Przecież nie wybrałem tego aby urodzić się na Keplerze. Przecież to nie ja zdecydowałem, że jestem Naturalnym. Po prostu tak się wydarzyło, a teraz cierpię za to, że urodziłem się tam gdzie się urodziłem i jestem taki, jaki jestem. Całe swoje życie się staram. Cały swój czas poświęcałem na staranie się. Czemu w ogóle lubiłem biegać? Czemu akurat ze wszystkich czynności na świecie akurat bieganie było tym co lubiłem robić? Czemu ktoś w ogóle lubi to co lubi? I może dla niektórych obraca się to na dobre. Podejmują zwykłe decyzje, kierując się tym co lubią i po prostu na tym dobrze wychodzą. Nie to co ja. Wcześniej wymyśliłem, że mój sportowy pseudonim to będzie Różnica. I wiecie co, po tym wszystkim co mnie spotkało wynik jest na minusie.
Dziennik kepleriański – wpis 14
W końcu pojawiła się jakaś iskierka nadziei. Będąc na stołówce, z braku wolnego miejsca, przysiadłem się do jakiegoś kolesia. Trochę nie pasował do tego miejsca, bo był za dobrze ubrany. Kątem oka spostrzegłem na markę jego ciuchów i się okazało,