Przebudzenie cz.7

– Halo. Kim jesteś? – niepewnie pytam, powoli wchodząc do pokoju. Nawet zapomniałem jak się wita. Chyba dość długo z nikim nie rozmawiałem.

– Halo. Kim jesteś? – mówię trochę głośniej ale nie wydaje mi się abym był bardziej stanowczy

Drzwi zamknęły się. W pierwszym odruchu doskoczyłem do nich i złapałem za klamkę. Chciałem uciec ale coś mnie powstrzymało. To chyba była ciekawość. Naprawdę długo z nikim nie rozmawiałem. Nieznajomy jest pierwszą osobą prócz Lokaja, którą tutaj spotkałem. W sumie jego także dawno nie widziałem

– Następnym razem jak się spotkamy, zacznij mówić dopiero jak drzwi się zamkną – powiedział nieznajomy. Jego głos był łagodny ale dosadny.

– Proszę usiądź – wskazał miejsce koło siebie.

Następnym razem? Nawet nie wiem czy będzie ten raz. Na dodatek ten rozkazujący ton! Zdecydowanie powinienem już stąd iść. Podszedłem jednak i usiadłem w takiej samej pozycji co on. Siedzieliśmy obok siebie tak, że nie widziałem jego twarzy. Zresztą i tak nie miałem odwagi spojrzeć w jego stronę

– Co cię tu sprowadza? – zadał mi pytanie

– Mnie?! – zdziwiony odpowiedziałem zanim zdążyłem pomyśleć. Jak to?! Co mnie tu sprowadza?! Przecież to ty niespodziewanie zjawiasz się pod moim mieszkaniem.

– Tak, ciebie – padła spokojna odpowiedź

– Przecież to ty przyszedłeś do mnie – szybko skontrowałem – Zjawiasz się niespodziewanie pod moim mieszkaniem. Nawet nie przychodzisz się przywitać. Musiałem przecież sprawdzić kim jesteś. Dlatego to ty powinieneś odpowiedzieć mi co tu robisz

– Trochę ciebie nie rozumiem. – spokojnym tonem mówił nieznajomy – To ty przyszedłeś tutaj. Śledziłeś mnie, nasłuchiwałeś pod drzwiami, a potem wszedłeś do tego pokoju. Przecież to nie ja zapukałem do twoich drzwi i jak mniemam nie siedzimy teraz w twoim pokoju?

– Teoretycznie nie. Może nie jesteśmy w moim pokoju, ale trochę czuję się tutaj jak w domu. Chodzi mi o cały teren. Ciebie tutaj nigdy nie widziałem. Zresztą nikogo nie widziałem. Jesteś pierwszym, oprócz Lokaja, człowiekiem którego spotkałem. Dlatego powiedziałem, że to ty przyszedłeś do mnie – chaotycznie mówiłem co tylko przyszło mi do głowy

– W takim razie jeżeli nie będzie ci to przeszkadzać, posiedziałbym tutaj trochę

– Eee. Oczywiście. Nie ma problemu. Jak tylko czegoś będziesz potrzebować, wiesz gdzie mnie znaleźć

Otworzyłem drzwi i wyszedłem. Skierowałem się na schody i udałem w stronę fontanny. Co za buc! Przychodzi do mnie i się nawet nie zapyta czy może, czy nie może. Dobrze, że jestem taki wyrozumiały i mu pozwoliłem tu być. Powinien być wdzięczny. W ogóle kto to jest? Po co tu przylazł? Zdecydowanie musi mi wyjaśnić czego tak naprawdę tu szuka. Na pewno musi powiedzieć jak się tu znalazł. Udałem się z powrotem do budynku. Wszedłem na schody, skręciłem w stronę korytarza i … przywaliłem głową w ścianę. Nie było, żadnego korytarza. Aaaa, co to ma być?! Dla pewności uderzyłem parę razy w ścianę, której przed chwilą jeszcze tu nie było ale teraz jednak jakoś jest. Szybko zbiegłem na dół upewnić się czy wszedłem do dobrego budynku. Tak, budynek jest ten sam. Wbiegłem na schody. Korytarza nie było. Poszedłem do swojego pokoju. Był tam gdzie zawsze. Odtworzyłem wszystko tak jak było rano. Wstałem z łóżka, wyszedłem z pokoju i pomału ruszyłem w stronę schodów. Jak do nich doszedłem korytarza jak nie było tak nie ma. Dziwne. Rozmyślając zszedłem na dół. Automatycznie udałem się do fontanny. Usiadłem na ławce, w tym samym miejscu co zawsze. Nie wysiedziałem jednak długo. Za dużo myśli kłębiło mi się po głowie. Wstałem i poszedłem się przejść. Szedłem tylko chwilę jak podszedł do mnie Lokaj i zapytał:

– Wszystko dobrze?

– Eee. Tak – skłamałem, zaskoczony jego obecnością. Nadal nie za bardzo ogarniałem upływ czasu ale miałem wrażenie, że nie widziałem go dość długo – Tak, wszystko dobrze – za drugim razem powiedziałem to zdecydowanie pewniej – Postanowiłem się przejść. Chyba nie stanowi to problemu?

– Ależ oczywiście, że nie – odpowiedział grzecznie – po prostu przechodziłem obok i zauważyłem jak spacerujesz, więc postanowiłem spytać się czy niczego ci nie brakuje

– Wszystko jest ok – odparłem – W sumie to mam jedno pytanie. Czy nie spodziewacie się jakichś gości?

– Jak już mówiłem wcześniej. Na razie nikt oprócz ciebie nas nie odwiedził. W sumie to dla ciebie nawet lepiej. Masz cały teren dla siebie. Możesz w spokoju siedzieć i kontemplować przy fontannie. A propos fontanny. Nie widziałem cię dzisiaj przy niej.

– Właśnie miałem się tam udać – odparłem – tylko chciałem jeszcze trochę pospacerować

– Ależ oczywiście. Zostawiam cię w spokoju. – odparł Lokaj i się oddalił

Mimo tego, że głowę miałem cały czas zaprzątniętą myślami związanymi z nowym gościem, mimowolnie udałem się pod fontannę i usiadłem na stałym miejscu. Szum wody działał na mnie bardzo uspokajająco, tak że nie mogłem skoncentrować się na spotkaniu z nieznajomym. Czułem jak umysł powoli oddalał się w jakieś inne miejsce. Ciemne miejsce, do którego moja świadomość nie miała dostępu. Może to i lepiej. Nie będę musiał martwić się o to dziwne spotkanie z nieznajomym.

Nie wiem po jakim czasie oprzytomniałem. Byłem wyczerpany. Na nic nie miałem już sił. Udałem się do pokoju w poszukiwaniu snu.

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 10

Co teraz? Leżę w swoim domu, mieszkaniu, kajucie. Nazwa jest nieistotna. Ważne, że jest moje. Jedną z nielicznych zalet Keplera jest to, że każdy z nas, po ukończeniu szkoły i zdecydowaniu się na karierę zawodową otrzymuje mieszkanie. Nic specjalnego ale

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 9

Ostatnia próba. Próba, która miała zadecydować, czy możemy dołączyć do elitarnego grona zawodników, którzy mogą mierzyć się z samą planetą. To właśnie ta elitarność powoduje, że tak bardzo tego pragnę. W stosunku do całej populacji, zawodników biorących udział w Wyścigu

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 8

Wczoraj odbył się test. Przegrałem. Nie zakwalifikowałem się. Nie udało mi się przekonać sędziów, że jestem zdolny stawić czoła Linii. Jestem załamany. Całe życie trenowałem aby zostać zawodowcem, a teraz ktoś mi mówi, że nie mogę robić tego o czym

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 7

Zmęczenie. Jest to stan, który ostatnio towarzyszy mi cały czas. Przygotowanie do testu jest wykańczające. Jestem akurat w cyklu przeciążenia, po którym nastąpi odpuszczenie, co ma doprowadzić do superkompensacji. Przynajmniej takie są założenia. Teraz tak trudno w to wierzyć. Nie

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!