Przebudzenie cz.44

Kolejne cykle mijały niezauważenie. Wszystko zaczęło mi się zlewać w jeden film. Przebudzenie, czyszczenie, utrata świadomości. Po przebudzenie wracałem do Silosa, który był wyczyszczony przez Małego Johna na błysk. Wszystko co robiłem trwało w tym cyklu: przebudzenia – utraty świadomości. Jednak nigdy ta przestrzeń, nie była taka sama. Nie wiem skąd to wiedziałem, bo nic z zewnątrz nie dawało mi informacji o upływie czasu, ale to wiedziałem. Czasami miałem w sobie tyle energii, że udawało mi się przetrwać dość długo. Czasami wydawało mi się, że zaraz po wejściu do Silosa traciłem przytomność. W sumie to nawet nie wiedziałem jak długo byłem nieprzytomny. To i tak było nieistotne, zresztą tak jak wszystko co się tu działo. Popadłem w rutynę, przestałem czymkolwiek się interesować. Wszystko było powtarzalne, takie samo jak poprzedniego dnia. Początkowa próba odgadnięcia jak Mały John czyści Silos, szybko się skończyła. Na nic nie miałem czasu oprócz sprzątania i dochodzenia do siebie. Nawet posiłki były tylko po przebudzeniu. Nie było czegoś takiego jak wolna chwila, wolny czas.

Czas, cykl, chwila, dzień, noc? Nie sposób było określić tej czasoprzestrzenie, w której funkcjonowałem. To co się ze mną działo wyglądało jakby było zaplanowane na czas mojego przebudzenia, tylko dla mnie. Stworzone specjalnie pode mnie.

A może to wszystko czego doświadczam, co robię jest tylko stworzone po to aby zapełnić ten czas, w którym jestem przytomny? Może to nic nie zmienia, może to nic nie powoduje? Może jak nie będę czyścił Silosa to nic złego się nie stanie? Przecież jak jestem nieprzytomny, to ktoś inny to robi? A czy na pewno robi? Czy na pewno wtedy ten Silos jest tym samym Silosem? Skąd mogę wiedzieć, co się w nim dzieje skoro mnie tam nie ma? Może muszę się przekonać, co się wydarzy jak tam nie pójdę? Jak to co się wydarzy? Zostanę porażony prądem jak jakieś bydło na pastwisku. Bo właśnie tym jestem. Jestem bydłem, które zostało zaprzęgnięte do pracy i tyle. Przecież nie mogę tak funkcjonować? Mogę i tak właśnie będę robił? Przynajmniej jestem bezpieczny. Mam jedzenie i dach nad głową. Jak wykonuję polecenia to nikt nic złego mi nie robi. Przecież tam, za życia, tylko tego pragnąłem i właśnie tutaj to otrzymałem.

Życie? A teraz to nie jest życie? Co to w ogóle za filozofie? Jebią mnie te wszystkie koncepty i rozmyślania! Najważniejsze, że jestem bezpieczny i świadomy. Jak byłem u Pozyskiwaczy, to niczego nie byłem świadomy. Teraz przynajmniej wiem, co się ze mną dzieje. Ale to „dzieje się”, dzieje się od nie wiem jak długo i nic nie wskazuje na to aby się zmieniło. Nie mogę przecież tak tkwić w tym tutaj i robić tego wszystkiego za każdym razem jak tylko się przebudzę? Mogę i będę robił! Przez ten cały czas w Zaświatach jest to jedyne pewne i bezpieczne miejsce. Co z tego, że trochę śmierdzi i nie spełnia moich oczekiwań. Przecież to co jest, zawsze będzie trwać od przebudzenia do utraty świadomości. To coś może nie jest najpiękniejsze ale przynajmniej bezpieczne. Nie, nie to nie może być wszystko. Jeżeli to miejsce jest, „tym” miejscem, do którego trafia się po życiu, to musi być czymś więcej niż tylko babraniem się w kupie gówna.

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 6

Wydaje mi się, że ten poprzedni wpis wymaga jeszcze rozszerzenia. Te zawody, które opisałem są oczywiście najbardziej ekstremalną wersją Wyścigu Śmierci. Wydaje mi się oczywiste i wszyscy wiedzą, że dzieciaki które trenują do tych zawodów nie są wystawianie na zagrożenie

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 5

Wyścig ze śmiercią. Jest to sport, który uprawiam. Może to dość straszna nazwa, która niekoniecznie przyjęłaby się na Ziemi, jednak w pełni oddaje to, czym ten sport jest. Na czym to polega? Tak jak pisałem wcześniej jest czas, w którym

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 4

Różnica. Myślę, że od dzisiaj będzie to mój pseudonim. Może w końcu czas napisać czy się zajmuję. Jestem zawodowym sportowcem i biorę udział w Wyścigu Śmierci. Tak naprawdę to, że jestem zawodowcem jest na wyrost, ponieważ nie brałem jeszcze udziału

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 3

Wykluczenie. To właśnie słowo opisuje moją sytuację, to jak się czuję przez całe życie. Czasami nawet nie wiem kim jestem. Całe moje dzieciństwo starałem się dopasować. W szkole próbowałem wejść do każdej możliwej grupy ale rezultat zawsze był ten sam.

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!