Przebudzenie cz.42

Nie wiem po jak długim czasie poczułem w końcu grunt pod stopami. Może nie był do końca stały, przynajmniej jednak nie musiałem już pływać. Usłyszałem też ciszę. Spojrzałem do góry i zobaczyłem, że z otworów przestało już spływać. Nie zważając już na nic, usiadłem na jednym kupogłazie aby odpocząć. Pogrom. Masakra. Co teraz? W kompletnej ciszy usłyszałem zgrzyt. Podniosłem oczy i domyśliłem się, że otworzyły się drzwi, do pomieszczenia na odpady stałe. Teraz muszę ogarnąć to gówno zanim nowe zacznie lecieć? Wziąłem dziurawą taczkę i dziurawą szuflę, załadowałem do pełna i poszedłem do otwartych drzwi. Prowadziła do nich stroma rampa, po której mogłem wepchać taczkę. Otworzyłem drzwi najszerzej jak się dało i zerknąłem co znajduje się za nimi. Nic, pustka, ciemność. Nie miałem sił nad tym rozmyślać. Opróżniłem taczkę i zabrał się za sprzątanie pozostałych odchodów. Sprzątanie nie miało końca. Ogromna hala cała wypełniona gównem. Szybko dostrzegłem, że taczka wypełniona pozostałościami z ziemi, była dużo lżejsza niż kupogłaz, dlatego też postanowiłem najpierw oczyścić podłogę, a kupogłazy składałem jak najbliżej drzwi. W końcu zabrałem się i za nie, kiedy usłyszałem dźwięk spadających kropel. Spojrzałem w górę, a następnie w dół jak niemal czysta woda znowu zamienia się w brudnozielony szlam. Otwory! Muszę oczyścić otwory nim zaczną tworzyć się kupogłazy. To wiedziałem już na pewno. Nie chciałem mieć z nimi nigdy więcej do czynienia. Wskoczyłem na drabinę i zacząłem przyglądać się każdej dziurze z osobna jednak było ich za dużo. Na pewno nie dam rady sprawdzić ich wszystkich. W końcu to dostrzegłem. Z niektórych dziur szlam wydobywał się wolniej, widać było, że coś go blokuje. Skupiałem się tylko na tych otworach. Kiedy byłem blisko uwierzenia, że ogarnąłem sytuację, kupogłazy znowu zaczęły spadać. Jak to możliwe? Przecież wszystko sprawdziłem. Wszystko było dopilnowane. O żesz! Zeskoczyłem z drabiny i zacząłem zajmować się tym co spadło. Już od nich nie uciekałem, teraz starałem się być jak najbliżej nich aby jak najszybciej przenieść je blisko drzwi. Początkowa wściekłość wynikająca z ochlapywania szambem zmieniła się w motywacje i determinacje żeby wykonać jak najlepiej zadanie, z nadzieją na późniejszy odpozczynek. Ruszałem się niczym maszyna i tak jak jedna z nich nie czułem zmęczenia.

Długo czekałem ale w końcu ją usłyszałem. Cisza. Nic już nie spływało, nic już nie spadało. Chciałem usiąść i złapać oddech ale wiedziałem, że nie mogę. Muszę wszystko uporządkować. Odpocznę później. Zacząłem od kupogłazów pozostawionych koło drzwi. Następnie zabrałem się za podłogę. Kiedy prawie skończyłem i zamierzałem wejść na drabinę, usłyszałem delikatne kapanie. Nie, nie to niemożliwe. Na pewno nie minęło tyle czasu. Dopiero co zacząłem. Nie mogła minąć cała noc. Nie zważając na myśli, ruszyłem na drabiny aby odetkać dziury. Znowu zdawało mi się, że idzie mi dobrze kiedy usłyszałem pierwszy chlupot. Nie, nie, nie. Potrząsnąłem głową ale nie zeskoczyłem w dół. Tak zrobiłem ostatnim razem i nie zdążyłem ze wszystkim. Teraz postanowiłem jeszcze przez jakiś czas zająć się otworami. Szło mi coraz lepiej jednak znowu nie nadążałem. Chlupot był coraz częstszy i poziom szamba zaczął niebezpiecznie rosnąć. Znów musiałem zeskoczyć. Szamba było dużo więcej niż mi się wydawało. Podpłynąłem do dziury spustowej. Nie dostaję, nie dostaję. Nie dostawałem nogami do blokującego otwór kupogłazu. Na pewno nie nurkuję. Na pewno nie nurkuję. Nie ma mowy. Unosiłem się przez chwilę na powierzchni. Poziom szamba niebezpiecznie rósł. Wiedziałem, że jeszcze chwila i będzie za głęboko abym zdołał tam zanurkować. Wziąłem głęboki wdech i zanurkowałem. Na szczęści mogłem zamknąć oczy. Jedną ręką dotykałem ściany aby nie stracić orientacji, drugą szukałem kupogłazu. W końcu udało mi się go znaleźć. Złapałem go i się wynurzyłem. Rzuciłem nim najdalej jak potrafiłem. Poziom szamba nie opadał. Kolejny kupogłaz musiał zatkać otwór. Musiałem znowu zanurkować. Jak dobrze, że mogę zamknąć oczy. Dopiero za piątym razem udało mi się oczyścić na tyle ujście, że nie musiałem więcej nurkować jednak cały czas musiałem pilnować dziury aby jej nic już nie zatkało.

Cisza. Upragniona cisza. Wiedziałem, że teraz będę miał odrobinę lżej. Mogłem zająć się tym całym gównem i go posprzątać. Tym razem, postanowiłem zacząć od dziur w ścianach. Próbowałem sobie przypomnieć skąd najczęściej wylatywały kupogłazy ale nie mogłem sobie przypomnieć. Wszedłem na drabiny i postanowiłem zrobić to jak najszybciej. Nie wiem ile czasu minęło, kiedy zdałem sobie sprawę, że muszę zająć się dołem. Spojrzałem w dół na całe to gówno pode mną i się załamałem. Nie dam rady, znowu nie zdążę, nie uda mi się. Straciłem świadomość

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 18

Zanim zdążyłem to przemyśleć jadę już na spotkanie. Mimo tych wszystkich wcześniej obaw nie jestem w stanie oprzeć się pokusie spróbowania swoich sił w tym, niekoniecznie legalnym przedsięwzięciu. Niekoniecznie? Nie będę się oszukiwał, na pewno nielegalnym. Ale skoro to mnie

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 17

Siedzę teraz w mojej kajucie i nie mogę spać. Już prawie kolejny dzień, a ja całą noc nie zmrużyłem oka. Od kiedy tylko usłyszałem, że znowu będę się ściągał mój umysł i ciało dostały takiego zastrzyku energii jak nigdy. Czuję

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 16

– I niby jak mam to zrobić? Co mogę zrobić aby być w stanie korzystać z tego wszystkiego? – obróciłem się wskazując na to co mnie otaczało – Otóż masz pewne umiejętności, które można w odpowiedni sposób wykorzystać. Mogę się

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 15

Food Heaven to najlepsza restauracja w Galactopolis 5, w którym obecnie żyję. Jest to dobry moment aby napisać co nieco o jedzeniu, tylko musicie wiedzieć, że w tej dziedzinie nie jestem ekspertem, ponieważ całe swoje życie żywię się syntetycznym jedzeniem,

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!