Przebudzenie cz.36

Po wejściu do lasu nic specjalnego się nie wydarzyło. Znowu tyle rozmyślania po nic. Tylko czemu w ogóle wzięła się we mnie myśl, że przekroczenie tej granicy coś zmieni? Czemu myślałem, że zmiana otoczenia, zmieni też inne rzeczy? Zmiana rodzi zmianę. Co to w ogóle znaczy? Skąd te myśli? Skąd te przekonania? Skąd te oczekiwania? Może zmiana nie rodzi zmiany? Może to tylko pozory, może to wszystko jest tym samym? Czy te uwarunkowania wzięły się z mojego poprzedniego życia? Czy te przyzwyczajenia są echem przeszłości? Przeszłości której nawet nie pamiętam. Tylko, że to już zaczyna mnie męczyć. Czemu nie mogę się tego pozbyć? Czemu cały czas działam w tym schemacie? Czemu akurat tymi przekonaniami, uwarunkowaniami kieruję się w momencie podejmowania decyzji? Czemu cały czas we wszystkim widzę zagrożenie? Przecież te myśli blokują mnie przed podjęciem kolejnych decyzji. Nawet wejście do tego lasu wymagało ode mnie odwagi. Może musze postawić sobie jakieś granice tego schematu? Może to co blokuje mnie przed podjęciem decyzji jest złe? Jest dla mnie niekorzystne i powinienem tej myśli nie słuchać? Ale może ona też mnie przed czymś ochronić? Może to mój zdrowy rozsądek podpowiada mi, żebym uważał? Może jest to głos z  przeszłości, który przypomina mi, że podobna sytuacja przyniosła mi krzywdę? Która myśl jest słuszna? Skoro nie mogę się kierować tym co chcę i nie chcę, to jakie inne kryterium zastosować? Jak rozpoznać te myśli, które są dla mnie dobre, a jak te, które mnie ograniczają? Czym kierować się w podejmowaniu decyzji? Może tym, co jest dla mnie dobre. To może być moja nadrzędna zasada. To co jest dla mnie dobre jest najważniejsze. Tylko co to oznacza? Co znaczy dobre? To co jest bezpieczne. To co nie zagraża mojemu życiu. Ale skąd mam to wiedzieć? Skąd miałbym wiedzieć, że wejście do lasu jest bezpieczne? To co w danym momencie, w danej chwili jest dla mnie bezpiecznie. Jeżeli mi nie szkodzi to jest dobre. Jeżeli mi szkodzi to jest złe. Wejście do lasu mi nie szkodziło więc mogłem wejść. To co w danej chwili jest dla mnie najlepsze, najbezpieczniejsze, niezagrażające życiu, przynoszące największe korzyści, poprawiające moje życie, zabezpieczające mnie na przyszłość, właśnie to będzie oznaczać dobro.

Wystarczy tego. Muszę sobie zapamiętać aby mniej myśleć, a więcej działać. Chwilę się porozglądałem i ruszyłem przed siebie stosując tą samą technikę marszu i odpoczynku, która sprawdziła się wcześniej. Szybko oddaliłem się od pustkowia i wokół mnie był już tylko las, który w ogóle się nie zmieniał. Wszystko wyglądało tak samo. Tak jakby ktoś stworzył tylko kawałek i powielił go w nieskończoność. Postanowiłem tego nie analizować tylko iść przed siebie z nadzieją, że w końcu kogoś znajdę.

W końcu kątem oka dostrzegłem jakiś ruch. Co ty było? Odwróciłem się w tamtą stronę ale nic nie dostrzegłem. Ostrożnie ruszyłem w kierunku, z którego wydawało mi się, że coś widzę. Było to najlepsze rozwiązanie nie dlatego, że chciałem się z kimś spotkać tylko dlatego, że nie chciałem aby ktoś mnie zaatakował od tyłu. Wolałem wyjść temu naprzeciw i zobaczyć co to jest. Znając zagrożenie będę miał większą szansę przeżyć. Skradałem się najciszej jak potrafiłem. Mój wzrok się wyostrzył, a ostrożne kroki nie powodowały żadnego hałasu. Podobało mi się to jak dobry w tym jestem. Doskonale wiedziałem co robić aby być niezauważonym. Niewyraźna postać przemknęła między drzewami. Rzuciłem się z nią. Zrobiłem to instynktownie. Do tej pory cały czas to ja uciekałem. Teraz byłem w roli łowcy. Podobało mi się to. Wiedziałem, że biegnę szybko. Byłem skupiony tylko na biegnącej przede mną postaci.  Nie był to człowiek. No chyba, że tutaj ludzie mają długie ogony zakończone owłosionym frędzelkiem i spiczaste uszy. Twarzy nie widziałem, ponieważ uciekinier ani razu się nie odwrócił. Doganiałem go, byłem szybszy. Już prawie go mam. W ostatniej chwili zmienił kierunek biegu. Skąd wiedział, że zaraz go dopadnę skoro nawet się nie odwrócił?

Ta krótka chwila zawahania wystarczyła by uciekinier zniknął mi z oczu.  Zatrzymałem się wypatrując i nasłuchując najmniejszych oznak jakiegoś ruchu. Nic. Kompletna cisza. Wytrzymałem w skupieniu jeszcze chwilę po czym zrezygnowałem. Nie było sensu tracić więcej czasu. Napięcie z mięśni zniknęło a w to miejsce pojawił się ból. Nie wiedziałem, że tutaj mogę aż tak boleć mięśnie. Dziwne. Zacząłem podskakiwać i strzepywać napięcie z rąk i nóg. Tak jakby to miało w czymś pomóc. Odwróciłem się aby wrócić w miejsce, z którego przybiegłem i straciłem świadomość.

Podobne

Przebudzenie cz.35

Obudziłem się z uśmiechem na twarzy. Wiedziałem, że mi się udało. W czasie, kiedy ciało odzyskiwało sprawność, postanowiłem najpierw biec przez jakiś czas, a potem rozpaczać nad swoim losem. To da mi wymierny efekt szukania czegoś nowego, a utrata świadomości

Czytaj więcej »

Przebudzenie cz.34

Obudziłem się sam. Bestii już nie było. Odetchnąłem z ulgą. Ledwo przeżyłem. Wiedziałem, że ta ucieczka to był dobry pomysł. Wykazałem się wielką odwagą, a na dodatek przechytrzyłem taką wielką bestię. Leżałem i delektowałem się chwilą w której znowu byłem

Czytaj więcej »

Przebudzenie cz.33

Z transu wybudziło mnie zwierzę. Lizało mnie po twarzy. Początkowo ledwo ogarniałem co się ze mną dzieje, więc tylko nieznacznie machałem rękami aby odgonić przybysza. W momencie jak spostrzegłem co to jest, zamarłem. Był to gigantyczny wilczur. Trzy razy większy

Czytaj więcej »

Przebudzenie cz. 32

Obudziłem się w stanie paniki. Nie mogłem się ruszać. Oddychałem płytko i szybko. Co się przed chwilą wydarzyło? Pamięć wracała powoli. Ktoś zrobił mi coś złego. Skoro się tak czuję, to na pewno ktoś mi coś zrobił. Nie pamiętałem tylko

Czytaj więcej »