Przebudzenie cz.15

– Musimy uciekać – w końcu się odezwał – zaraz przylecą po nas Poszukiwacze.

– Jacy znowu Poszukiwacze? – zapytałem wstając

– Pozyskiwacze nie gonią nas bo są potrzebni w środku aby utrzymać iluzję. Nie mogą sobie pozwolić na to aby którykolwiek z nich opuścił kopalnię. Nie mogą także pozwolić sobie na to aby tracić zasoby. Dlatego na pewno już wyznaczyli nagrodę za złapanie ciebie

– Za mnie? Nie, za nas?– chyba jednak nie doceniłem swojej wartości.  – Czemu ścigają tylko mnie a ciebie już nie?

– Nie jestem dla nich cenny. Nie poddałbym się ich iluzji. Nie mogliby ze mnie czerpać energii. Chodź, musimy ruszać.

– Dokąd? Tutaj nic nie ma. Gdzie mamy iść? – wskazałem dookoła

– To wszystko co widzisz, jest częścią iluzji. Jest to strefa ochronna Kopalni, na wypadek gdyby ktoś przypadkiem się wydostał. Trafia tutaj i z poczucia bezsilności albo wraca albo po prostu łatwiej go zlokalizować. Jeżeli wyjdziemy poza zasięg działania ich energii będziemy w stanie obrać właściwy kierunek.

Wstaliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Mimo tego, że mnich nie doszedł jeszcze do siebie i ledwo ruszał nogami, cały czas mnie poganiał. Widocznie bał się tych Poszukiwaczy.

– Jak to zrobiłeś? – zapytałem

– Co konkretnie? Ostatnio trochę tego zrobiłem – zauważyłem uśmiech na jego twarzy.

– To wszystko – wskazałem dookoła –  Zamaskowanie, przejście przez bramę, otwarcie bramy? Możesz zacząć od czego tylko chcesz

– Jak już ci powiedziałem wcześniej – spokojnie zaczął mnich – wszystko jest energią. My też jesteśmy energią. Zbudowani jesteśmy z tych samych cząsteczek. To że akurat widzisz bramę albo mnie to tak naprawdę nic nie oznacza. Jest to po prostu stan skupienia tej energii czyli cząsteczek które budują wszystko. Ogólnie, im coś jest bardziej solidnego, tym cząsteczki są bliżej siebie, czyli przestrzeń między nimi jest mniejsza. Im coś jest bardziej subtelnego tym odległość pomiędzy cząsteczkami jest większa. W kamuflażu chodzi o to, że ty stajesz się bardziej subtelny, przez to ci, którzy są gęściejsi nie widzą ciebie. Jak przechodzisz przez obiekty to dany obiekt musisz wysubtelnić na tyle, aby przez niego przejść. Otwarcie bramy polegało na wejściu w jej mechanizm zamknięcia i otwarcie go. Coś jeszcze?

– Ale jak to zrobiłeś? Jak zmieniłeś te cząsteczki?

– Nie zmieniałem cząsteczek. Zmieniłem tylko ich stan skupienia. Żeby to wszystko wiedzieć musisz poznać siebie. Poznać to czym jesteś. Poczuć to. Doświadczyć tego

– Jak mam to zrobić?

– Poznając siebie. Musisz wnikać …

Tutaj przerwał bo usłyszeliśmy jakiś dźwięk. Jednostajny świst, który robił się coraz głośniejszy. Rozglądałem się dookoła ale nie mogłem zlokalizować skąd nadchodzi

– Już tu są – oznajmił Mnich – Poszukiwacze nas znaleźli. Szybko, musimy jak najszybciej wydostać się z tej iluzji. Wrócić do rzeczywistości. To nasza jedyna szansa

Zaczęliśmy biec. Nie mogłem zlokalizować dokąd mamy dobiec. Po prostu biegliśmy przed siebie. Pytanie Mnicha dokąd mamy dobiec wydawało mi się niestosowne. Świst się nasilał i już był na tyle blisko, że powinniśmy już coś widzieć. Poszukiwacze muszą gdzieś tu być. I byli. Niespodziewanie wyłonili się przed nami, tak że mało na nich nie wpadliśmy. Dwaj Poszukiwacze na dziwnych maszynach przypominających… motor.  Skąd ja wiem jak wygląda motor? Z całej tej amnezji pamiętam akurat motor? Niech cię.. W sumie to tylko kształt maszyn był zbliżony do motoru bo w sumie to nie miały kół i unosiły się nad ziemią.  Po chwili wylądowali. Obaj Poszukiwacze zeszli z motorów, które delikatnie się poruszały. One żyją! To nie są motory, tylko żywe stworzenia ubrane w jakiś pancerz. Nie mogłem dostrzec żadnych oczu ani buzi ale na pewno żyły. Cały czas się ruszały. Poszukiwacze powoli zbliżali się do nas. Nigdzie im się nie śpieszyło.

– Witam, witam – zaczął mówić jeden z nich spoglądając na Mnicha – Dawno się nie widzieliśmy. Myślałem, że odrodziłeś się gdzieś i dlatego jest tak cicho o tobie. A tu proszę, taka niespodziewanka. Wiesz, że będziesz musiał nam go oddać. Jak chcesz to nawet możemy podzielić się zyskiem. W sumie to niewielki zysk, bo czasy ciężkie ale czego nie zrobi się dla starego druha. Ty dostaniesz nic, a my całą resztę. Co ty na to?

– Kusząca propozycja ale spasuje – odparł Mnich

– Nie wiem dlaczego, ale ostatnio każdy odrzuca moje propozycje. – szyderczo kontynuował Poszukiwacz – Muszę chyba popracować nad ofertą. Ale jak sam wiesz, jak się zawsze dostaje to co się chce, to się nie za bardzo ma ochotę cokolwiek zmieniać. W takim razie po prostu nam go oddaj, a my, w ramach starej znajomości, puścimy cię wolno. Inaczej i tak go odzyskamy a ty będziesz musiał długo dochodzić do siebie. A jeżeli pójdzie jeszcze trudniej to pofatygujemy się i zawieziemy cię na Pustkowie i tam już naprawdę długo będziesz do siebie dochodził. No i jak? Co ty na to?

Poszukiwacze rozdzielili się i zaczęli nas okrążać. Ich ręce zaczęły żarzyć się biało szarym kolorem. Spojrzałem na Mnicha jego ręce zaczęły zmieniać kolor na lekko pomarańczowy. Spojrzałem na swoje. Nic. Były jakie były.

-No , no, no.  Widzę, że jednak zdecydowałeś się w którą stronę pójść – odezwał się ten sam Poszukiwacz, spoglądając na ręce Mnicha – Powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem. Taka zmiana. Musiało się wiele u ciebie wydarzyć, skoro zdecydowałeś się na taki ruch. Może nawet sam Wielmożny ci się objawił hahaha.

W tym momencie rzucił się na Mnicha, który chyba nawet nie zwracał uwagi na to co do niego mówi Poszukiwacz, tylko przygotowywał się na to co ma się wydarzyć. Poszukiwacz wzbił się wysoko w górę, zdecydowanie za wysoko jak na możliwości zwykłej osoby, po czym zaczął z ogromnym impetem spadać, zamieniając się w płonąco szaro-białym ogniem postać. Spojrzałem na Mnicha, który niewzruszony stał ze skrzyżowanymi rękami i czekał aż jego przeciwnik spadnie. Już miało dojść do zderzenia, kiedy w ostatniej chwili Mnich odskoczył. Siła upadku Poszukiwacza była tak ogromna, że wytworzyła się fala energii, która mnie przewróciła. Kątem oka dostrzegłem, że Mnich mimo tego, że odskoczył, także odczuł tę energię. Poszukiwacz uśmiechnął się:

– Jak widzisz ja też nie próżnowałem od naszego ostatniego spotkania. Tak samo jak u ciebie, u mnie też się trochę pozmieniało.

Pierwszy raz na twarzy Mnicha wyczytałem coś innego niż spokój. Obawa. Zniknęła jednak tak szybko, jak szybko się pojawiła. Znowu był gotowy. Poszukiwacz doskoczył do niego i zaczęła się ostra wymiana ciosów. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo jedyne co byłem w stanie zobaczyć to rozbłyski  pomarańczowych i szarych kolorów.

W tym czasie drugi z napastników zbliżał się do mnie. Na początku był czujny, bo nie wiedział co się może po mnie spodziewać, jednak jak zobaczył, że moje dłonie się nie żarzą, wyprostował sylwetkę i zbliżał się jakby szedł na piknik. Nie spodziewał się po mnie nic niezwykłego. Właśnie dlatego postanowiłem go zaskoczyć.  Udawałem, że tylko się przyglądam walce pozostałej dwójki i nie zwracam na niego uwagi. Kiedy zbliżył się na tyle, że byłem pewny, że go dosięgnę rzuciłem się na niego.  Nie spodziewał się tego. Wymierzyłem mu cios prosto w twarz. Włożyłem w niego całą siłę jednak nie zrobiłem mu żadnej krzywdy. Pospieszyłem się z kolejnym ciosem i znowu nic. O, żesz, co jest grane? Kolejny cios. Nic. Spróbowałem go kopnąć. Nic. Moje ciosy dosięgały celu ale on tego po prostu nie czuł.

– Tutaj, to tak nie działa – powiedział do mnie dziwny głosem i spoliczkował. Upadłem na ziemie trzymając się za twarz. Auuuu! Piekła. I to bardzo. Przypominało to oparzenie po żywopłocie w Kopalni ale było bardziej bolesne. I to znacznie. Co do cholery?! Poczułem wściekłość i ponownie rzuciłem się na Poszukiwacza. Zrobił unik i klepnął mnie w tyłek. Aaaaa! Po prostu klepnął. Mimowolnie złapałem się za niego w celu złagodzenia bólu. Usłyszałem przeraźliwy śmiech mojego przeciwnika. Teraz to byłem naprawdę wściekły ale nie na niego, tylko na siebie. Musiałem wyglądać żałośnie. Ryknąłem i doskoczyłem do Poszukiwacza. W uderzenie włożyłem całą siłę, całą wściekłość i gniew. Udało się. Poczuł mój cios. Oczywiście nie zrobił na nim wrażenia ale był zaskoczony, że w ogóle coś poczuł. Spojrzałem na ręce i zobaczyłem wokół nich jasny niebieski kolor. Skupiony na swoich rękach nie dostrzegłem jak przeciwnik podbiegł do mnie. To co się wydarzyło nie można było nazwać klapnięciem, tylko porządnym ciosem, po którym poleciałem jakieś pięć metrów. W locie mogłem się przypatrzeć jak Mnich pochyla się nad swoim przeciwnikiem. Wygrał! Pokonał go! Po uderzeniu o ziemię byłem oszołomiony. Nie wiem czy było to spowodowane samym upadkiem czy bardziej ciosem. To co widziałem, widziałem przez mgłę. Błyskające pomarańczowo – szare kolory, zlewające się w jedno.

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 6

Wydaje mi się, że ten poprzedni wpis wymaga jeszcze rozszerzenia. Te zawody, które opisałem są oczywiście najbardziej ekstremalną wersją Wyścigu Śmierci. Wydaje mi się oczywiste i wszyscy wiedzą, że dzieciaki które trenują do tych zawodów nie są wystawianie na zagrożenie

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 5

Wyścig ze śmiercią. Jest to sport, który uprawiam. Może to dość straszna nazwa, która niekoniecznie przyjęłaby się na Ziemi, jednak w pełni oddaje to, czym ten sport jest. Na czym to polega? Tak jak pisałem wcześniej jest czas, w którym

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 4

Różnica. Myślę, że od dzisiaj będzie to mój pseudonim. Może w końcu czas napisać czy się zajmuję. Jestem zawodowym sportowcem i biorę udział w Wyścigu Śmierci. Tak naprawdę to, że jestem zawodowcem jest na wyrost, ponieważ nie brałem jeszcze udziału

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 3

Wykluczenie. To właśnie słowo opisuje moją sytuację, to jak się czuję przez całe życie. Czasami nawet nie wiem kim jestem. Całe moje dzieciństwo starałem się dopasować. W szkole próbowałem wejść do każdej możliwej grupy ale rezultat zawsze był ten sam.

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!