Opowieści Keplera cz.7

Plower Bar. Miejsce, w którym tacy jak ja, mogą obserwować całą resztę. Nie przychodzę tu tylko dlatego bo lubię napić się wieczorem piwa. Nie, to byłoby zbyt proste jak na mój wyszukany smak. Chodzę tu także, bo uwielbiam ich skrzydełka. Bo mimo, że to syntetyki kategorii piątej, to smakują przynajmniej jak czwartej, a w porywach trzeciej. Nie żebym kiedykolwiek spróbował syntetyki czwartej i trzeciej kategorii. Wiem, bo o tym usłyszałem. Znalazłem się w odpowiednim miejscu (czyli tutaj) i usłyszałem (bo podsłuchiwałem), to co miałem usłyszeć. A to co słyszę i uznaję za prawdę, jest prawdą. Oczywiście nie wszystko, co słyszę jest prawdą. Byłoby to niedorzeczne. Jak słyszę co prawdą jest, to po prostu wiem, że jest prawdą i tyle. To taki mój trzeci zmysł albo drugi umysł. Na przykład wiem, że to co widzę w telewizorze prawdą nie jest ale mogłoby być. Skąd to wiem? Bo wiem. Nie da się prościej tego opisać.

Rita: To chłopaki co zamawiamy?

Kurt: A co? Można tu wybierać różne rodzaje?

Rita: Jasne, że można.

Kurt: Skąd masz tą kartę?

Rita: Znalazłam w Rekreacyjnym trzy dni temu.

Kurt: Ale jak cię złapią to będziesz mieć przerąbane.

Rita: A kto niby miałby mnie tu znaleźć? Poza tym jest na okaziciela.

Kurt: Nie wierzę. Ty to zawsze masz takie szczęście. Pamiętam jak sprzątaliśmy dwa lata temu po zawodach, a ty znalazłaś jedną z Masek, która należała do zwycięzcy.

Rita: Nie do zwycięzcy tylko do kolesia, który zajął czwarte miejsce. Nadal nie udało mi się jej sprzedać, bo należała do jakiegoś przegrywa. A już myślałam, że złapałam byka za rogi i się stąd wyrwę. Szczerze to mam już dość tego pucowania kibli. Nie wiem Kurt jak ty możesz tak pracować od tylu lat.

Kurt: Dobrze wiesz, że nie miałem za dużego wyboru. Kurde, w sumie to żadnego nie miałem. Po prostu przydział. Rodzisz się i już z góry masz zaplanowane co będziesz robić przez resztę życia. Myślisz, że mi się to podoba? Naturalni myślą, że my rodzimy się z jakąś chęcią do tego, co mamy robić ale tak nie jest. Poza tym jest chyba wielu, tak jak ten głupek, którzy myślą, że jesteśmy jakimiś robotami

Głupek, mosiek, dzięcioł, palant, ejty. Mam wiele imion ale czuję, że żadne z nich nie jest tym moim prawdziwym. Może Kurt ma rację? Może naprawdę nie jest robotem? A może jednak jest? Kto to może wiedzieć? Mój instynkt mi nic nie podpowiada, a w zapewnienia Kurta nigdy nie uwierzę. Przecież jakby ktoś stworzył go robotem, to mógłby mu o tym nie powiedzieć. Może jest jakiś sposób na to aby przekonać się czy Kurt jest robotem? Może trzeba w nocy upuścić mu trochę krwi i sprawdzić czy to prawdziwa krew leci? A co jeśli tak? A co jeśli nie?

Kurt: Mam jedynie nadzieję, że nie wpadnie na jakiś idiotyczny sposób aby się przekonać czy jestem prawdziwym człowiekiem.

Rita: No co ty, on? Popatrz na niego. Przecież nie wygląda na takiego, który mógłby cokolwiek wymyśleć. W sumie to on w ogóle nie wygląda. Ej ty, przypomniałeś sobie już coś?

Bohater: Rita, kochanie. Nie, nie przypomniałem sobie nic nowego. Poza tym…

Kurt: Kochanie? Nie wiedziałem, że już weszliście na taki poziom znajomości.

Rita: No co ty, przestań. Nie miałam z tym czymś nigdy do czynienia. Prędzej to bym kible szorowała szczoteczką do zębów, trzymaną w buzi, niż z nim cokolwiek… Kurt, po prostu przestań.

Czymś. Kolejne imię do kolekcji. W sumie to zgadzałoby się to z naukami Sri Ramana Marharishiego, który pytał się: Czym jestem? Może rzeczywiście jestem czymś, a nie kimś?  Rita, mój ty skarbie, jesteś dla mnie nieoceniona w moim rozwoju duchowym. To właśnie dzięki Tobie zaświeci moje światło oświecania.

Rita: Dobrze, że nie słyszę tego co mamrocze pod nosem. Dobra, to w końcu ktoś mi odpowie co pijecie?

Kurt: Dla mnie browar. Najlepszy jaki ci się uda wysępić dzięki tej karcie.

Rita: Ale wiesz przecież, że i tak za niego będziesz musiał zapłacić? To jest karta dostępu, a nie kredytowa.

Kurt: Tak wiem ale drugi raz taka okazja może się nie trafić.

Rita: Ok. A ty co chcesz

Bohater: To samo co Kurt. Płatność też taka sama

Rita: Czyli?

Bohater: Karta Kurta.

Kurt: Ej! Nie będę za ciebie płacił bucu!

Bohater: Myślałem, że dzisiaj robisz coś czego nigdy nie robiłeś, bo drugi raz taka okazja może się nie powtórzyć? A dzięki mnie dostąpisz możliwości przeżyć dwie, niespotkane do tej pory, okazje. Jak nie dzisiaj Kurt to kiedy?

Kurt: Co ty masz mnie za jakiegoś frajera?

Bohater: Nie Kurt, wcale tak nie uważam i na dodatek mówię całkiem poważnie. Skąd wiesz czy jutro będziesz żył? A co gorsza, że ja będę żył? Może życie to niepowiązany ciąg sytuacji, które są twoim doświadczeniem? A życie polega na przeżywaniu doświadczeń i wyciąganiu z nich doświadczenia? A to doświadczenie może być po prostu emocją towarzyszącą temu doświadczeniu. I może daje ci tutaj właśnie jedną z takich możliwości. Skąd wiesz jak będziesz się czuł po tym jak kupisz mi browara? Może rzeczywiście jak frajer? A może jednak poczujesz w sobie coś innego, coś czego jeszcze nigdy nie czułeś i może już nigdy nie poczujesz. Skąd możesz to wiedzieć Kurt, skoro nigdy tego nie zrobiłeś? I może już nigdy nie poczujesz tej ekscytacji, bądź dumy albo jakiegoś umiłowania do życia, jeżeli właśnie tu i teraz nie wyjmiesz tej plastikowej karty i nie zapłacisz wirtualnymi pieniędzmi, za jakże niewirtualny trunek i razem doświadczymy tego, czego możliwe już nigdy doświadczyć nam nie będzie dane. Czyli co Kurt idziemy razem w to niezwykłe doświadczenie, w poszukiwanie nieznanego?

Rita:Eeee, Kurt. To jak idziesz?

Kurt: Eeee, tak?

Bohater: To wspaniała wiadomość dla nas wszystkich. Rita nie zwlekaj już dłużej i zamów nam możliwość doświadczenia „tu i teraz”

Rita: Ok?

I widzisz Kurt wcale nie musiałem utaczać ci krwi aby udowodnić, że jesteś robotem. Możesz sam o tym nie wiedzieć ale natury nie odmienisz. Wystarczy tylko nacisnąć odpowiednie przyciski i wydajesz pieniądze jak bankomat.

Podobne

Dziennik kepleriański – wpis 18

Zanim zdążyłem to przemyśleć jadę już na spotkanie. Mimo tych wszystkich wcześniej obaw nie jestem w stanie oprzeć się pokusie spróbowania swoich sił w tym, niekoniecznie legalnym przedsięwzięciu. Niekoniecznie? Nie będę się oszukiwał, na pewno nielegalnym. Ale skoro to mnie

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 17

Siedzę teraz w mojej kajucie i nie mogę spać. Już prawie kolejny dzień, a ja całą noc nie zmrużyłem oka. Od kiedy tylko usłyszałem, że znowu będę się ściągał mój umysł i ciało dostały takiego zastrzyku energii jak nigdy. Czuję

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 16

– I niby jak mam to zrobić? Co mogę zrobić aby być w stanie korzystać z tego wszystkiego? – obróciłem się wskazując na to co mnie otaczało – Otóż masz pewne umiejętności, które można w odpowiedni sposób wykorzystać. Mogę się

Czytaj więcej »

Dziennik kepleriański – wpis 15

Food Heaven to najlepsza restauracja w Galactopolis 5, w którym obecnie żyję. Jest to dobry moment aby napisać co nieco o jedzeniu, tylko musicie wiedzieć, że w tej dziedzinie nie jestem ekspertem, ponieważ całe swoje życie żywię się syntetycznym jedzeniem,

Czytaj więcej »

2250 rok. Czas wielkich zmian. Już 150 lat jesteśmy na Kepler 843. Tydzień temu nasz Mer podpisał Pakt Niepodległościowy. Wraz z innymi Galactopolis ogłaszamy niepodległość. Odłączamy się od Ziemi. Postanawiamy decydować sami o sobie. Była to wspólna decyzja nas wszystkich. W referendum wzięło 100 procent obywateli i wynik mógł być tylko jeden – wszyscy głosujący poparli decyzję o odłączeniu. Dlaczego tak się stało? Nie jest obojętne to, że wczoraj zmarł ostatni obywatel, który wyruszył z Ziemi w poszukiwaniu lepszego domu i trafił na Kepler 843. Miał 170 ziemskich lat. Teraz już nikt nie pamięta Ziemi. Wiemy o niej tylko to, czego nas nauczono. I nie jest to zgodne z tym, czego doświadczamy na co dzień. Czujemy się oszukani, uciemiężeni i wyzyskiwani. Stąd nasza decyzja o ogłoszeniu Niepodległości. Czy to im się spodobało? Oczywiście, że nie. Wiemy już, że zostały wysłane do nas wojska, które mają doprowadzić nas do porządku. Ale to nastąpi dopiero za kilka lat. Mamy więc mnóstwo czasu aby się przygotować. Czy wiemy co nas czeka? Nie. Czy boimy się tego co może nastąpić? Tak. Czy powstrzyma to nas przed tym co postanowiliśmy. Na pewno nie! Viva la Kepler! Viva la revolution!!