Muszę popracować nad moimi myślosłowami, bo inaczej mogę zostać zdekonspirowany. A przecież tego bym nie chciał. Ja to ja ale moja organizacja, to by się wściekła. Pewnie Rita szybko zaraportowałaby o mojej wpadce i to nie dlatego, że mnie nie lubi, tylko dlatego, że by musiała. Ta moja organizacja musi być bezwzględna, skoro skrzywdziłaby Ritę, gdyby ta stanęła za mną murem. Ale czy można się temu dziwić? Coś, ktoś kto broni całego Galactopolis, wszystkich Galactopolis, a może i całego Keplera musi przecież być bezwzględny. Przecież tutaj chodzi o setki tysięcy istnień i tysiące Naturalnych. Ten ktoś, kto tym się zajmuje, musi też być jednym z nas. Jednym z Naturalnych. Niemożliwe aby jakaś Probówka, była zdolna ogarnąć to wszystko. Przecież trzeba byłoby ją do tego zaprogramować, a tym kimś musiałby być i tak Naturalny więc to, Naturalny musi być. Biedna Rita, tylko dlatego, że mnie lubi, będzie miała problemy. Muszę ją chronić. Za wszelką cenę musze powstrzymać Kurta przed wyrządzeniem jej krzywdy. Ale jak mam to zrobić? Przecież nie mogę go zlikwidować? Chyba, że mogę? Może jest jakiś protokół, który mówi, że w razie zagrożenia życia jednego z najważniejszych agentów Najwyższych Strażników Keplera (w skrócie NSK), można zlikwidować zagrożenie? Na pewno taki protokół musi być. Ale jakie są warunki wprowadzenia tego protokołu? Kiedy tak naprawdę Kurt przekroczy tą granicę, po przekroczeniu której, nieuchronnie spotka go śmierć? Skoro celowo wymazano mi pamięć, na pewno stworzono coś, co w odpowiednim momencie, aktywuje mój system obronny. System obronny wszystkich agentów. Czyli jednym słowem jak coś takiego się wydarzy, to po prostu będę wiedział, że się coś takiego wydarzyło. Jeżeli Kurt zrobi coś na tyle niebezpiecznego, to poczuję to albo, albo zrozumiem to, albo przyjdzie jakaś myśli, która wskaże mi, która podpowie… . Tak na pewno będę to wiedział. Wystarczy abym był czujny i wsłuchiwał się we własne myśli.
Bohater: Ej Kurt, myślałeś kiedyś o śmierci?
Kurt: O śmierci? Ale w jaki sposób? To, że jest to wiem ale poza tym, o czym tu myśleć?
Bohater: Na przykład o tym czy boli? Albo o tym, czy tak naprawdę jesteś jej świadomy kiedy w trakcie snu, ktoś przychodzi i pcha, taki zwykły kuchenny nóż prosto w twoje serce. Czy na przykład w takiej sytuacji wiesz, że coś takiego jak śmierć nadchodzi? I co się potem dzieje? Położyłeś się spać myśląc, że się obudzisz, a tu proszę nie budzisz się. A może budzisz się gdzieś indziej? A może cały czas czekasz aż się obudzisz i nigdy się nie budzisz? A może jest taka, jakaś pustka i czerń, w której i tak cię nic nie obchodzi.
Kurt: Nie wiem do czego zmierzasz tą rozmową. Chcesz mi o czymś opowiedzieć, naświetlić mi jakąś sytuację?
Bohater: Niee, nic specjalnego. Po prostu zastanawiam się, jakie masz podejście do czynienia dobra i zła? Myślisz że po śmierci może jak byłeś dobry to idziesz do raju, a jak zły to będziesz smażył się w piekle?
Kurt: No nie wiem, ciężki temat. Dobro i zło jest strasznie relatywnym pojęciem. Dużo zależy od czasów w jakich się żyło, co się akurat w danym momencie działo, co było uważane za wspierające życie i niszczące.
Bohater: Czyli mówisz, że dajmy na to, nawet takie … zabicie kogoś mogłoby być dobre?
Kurt: No w sumie to chyba tak. Popatrz jak idziesz na wojnę i bronisz swojego kraju i w tym celu zabijesz kogoś, kto przyszedł zabić ciebie. Niedługo sami się o tym będziemy mogli przekonać kiedy wojska Imperialne, w końcu do nas przylecą. I czy to, że będziemy siebie bronić będzie złe? Czy naprawdę moglibyśmy trafić wtedy do piekła tylko dlatego, że instynktownie walczylibyśmy o przetrwanie, bronili swoich rodzin, domu? Jak to porównać do tych co przylecą tu aby zmusić nas do posłuszeństwa? Którzy będą zabijać nas z czystej przyjemności. Albo nawet patrząc na tamtych żołnierzy, którzy będą tylko wykonywać rozkazy, bo inaczej sami zostaną uznani za dezerterów, czego konsekwencją będzie ich własna śmierć. Które z tych przewinień jest lepsze lub gorsze? Czy za wszystkie trafiasz do piekła? A może jest takie, za które trafia się do nieba? Jeżeli zabijesz kogoś, kto w danym momencie krzywdziłby twoje dziecko i uratowałbyś je. Czy to jest złe?
Bohater: Albo zabijesz kogoś, kto mógłby skrzywdzić wiele osób albo nawet tylko jedną, której jedynym przewinieniem jest to, że cię za bardzo lubi?
Kurt: No właśnie, na przykład w takiej sytuacji.
Bohater: Czyli ogólnie nie miałbyś do takiej osoby żalu?
Kurt: Do jakiej?
Bohater: Takiego Bohatera, który ratuje niewinnych ludzi i czasami musi zrobić coś, co teoretycznie przekracza, na przykład, powiedzmy … prawo na danej planecie.
Kurt: Jeżeli dzięki temu uratowałby wiele niewinnych istnień? To, nie. Raczej nie.
Dzięki Kurt za twoje błogosławieństwo, które dzięki tej rozmowie zrozumiałem, że od ciebie mam. W tym ciężkim dla ciebie czasie, podświadomie czujesz, że to co się stać musi, jest nieuniknione i sprawiedliwe. Że sam jesteś sobie winny i nie możesz winić innych za to, co ciebie samego spotka. Twoje zrozumienie twojej sytuacji jest dla mnie czymś niezwykłym i gdybyś nie był po prostu Probówką, to czułbym w tym momencie lekką dumę, a może i nawet sympatię do ciebie. Ale po co, skoro w sumie jesteś tylko pustym, blaszanym pustostanem, który żyje jeszcze tylko dlatego, że jego oprogramowanie, nie doszło do momentu, w którym swoim zachowaniem, pogrąży sam siebie i sam wyśle się do piachu… znaczy się w pustą przestrzeń, nieokreślonego koloru kosmosu.